Jest tu szczypta melodramatu, jest nuta science fiction i horroru, a nawet kino gangsterskie czerpiące pełnymi garściami z klasyków w rodzaju "Ojca chrzestnego". Żonglerka podobnymi motywami
Ręce do góry! Funkcjonariuszka Judy Hops (Julia Kamińska) melduje się na służbie. Niestety, jej obowiązki sprowadzają się do kontroli taksometrów i wlepiania mandatów nieuważnym kierowcom. Judy, szary króliczek ze sterczącymi uszami i błyskiem w oku, pochodzi z małej mieściny, więc wyniuchanie jakiejś większej sprawy w stolicy zwierzęcego świata to dla niej kwestia życia i śmierci. Wkrótce zatroskani scenarzyści rzucają jej koło ratunkowe – w tytułowym Zwierzogrodzie ktoś porywa Bogu ducha winne, ucywilizowane drapieżniki i wyzwala w nich pierwotne instynkty. Judy oraz jej uliczny informator, szczwany lis Nick Bajer (Paweł Domagała), rozpoczynają wyścig z czasem. A przy okazji – walkę o awans w społecznej hierarchii.
Disney
Już sam początek, w którym dzięki kilku fantastycznym skrótom montażowym poznajemy drogę Judy do Zwierzogrodu, uświadamia, że Disney mierzy wysoko: zarówno pod względem intelektualnym, jak i narracyjnym. Zaczyna się od prologu utrzymanego w konwencji sztuki teatralnej, później mamy wyimek ze słodko-gorzkiej historii inicjacyjnej o dorastających na prowincji dzieciakach, następnie parodię popularnej "sekwencji treningowej", w której Judy uczy się życia w akademii policyjnej. Wreszcie – wyciskający łzy wzruszenia wjazd do stolicy, mekki zwierząt wszystkich stanów i wyznań, królestwa tolerancji. Kiedy odziana w policyjny mundur bohaterka wreszcie rozpoczyna patrol, a karuzela akcji rozkręca się na dobre, wiemy o świecie dokładnie tyle, ile powinniśmy: choć jego mieszkańcami są wyłącznie przedstawiciele fauny, jest on równie skomplikowany co nasza rzeczywistość.
Z wiadomych względów "Zwierzogród" zawdzięcza sporo konwencji buddy movies oraz kinu policyjnemu, jednak twórcy łączą finezyjnie najróżniejsze porządki gatunkowe. Jest tu szczypta melodramatu, jest nuta science fiction i horroru, a nawet kino gangsterskie czerpiące pełnymi garściami z klasyków w rodzaju "Ojca chrzestnego" (mafijny boss Pan Be w interpretacji Wojciecha Paszkowskiego to najlepsze wcielenie Dona Corleone od czasu Marlona Brando). Żonglerka podobnymi motywami imponuje, zwłaszcza że każdy z nich zostaje inteligentnie wpleciony w fabularną tkankę: raz będzie to zaskakujące mrugnięcie okiem do fanów włoskiego neorealizmu, kiedy indziej – celny, feministyczny komentarz. W najciekawszym wątku Judy nawiązuje sojusz z panią wiceburmistrz Obłoczek – owieczką uwikłaną w podobną strukturę zawodową, usługującą leniwym mocodawcom, robiącą dobrą minę do złej gry. Bo "Zwierzogród" to również elegancka i klarownie opowiedziana historia emancypacji.
Disney
Disney
Disney
Liczba srok, które reżyserski duet Byron Howard ("Zaplątani") – Rich Moore ("Ralph Demolka") próbuje złapać za ogon, jest spora. Odbija się to oczywiście negatywnie na spójności oraz metrażu filmu, lecz chyba trudno czynić z tego zarzut wobec produkcji dla ludzi od lat pięciu do stu pięciu. Natura kontra kultura, kariera w męskim świecie, spełnianie marzeń a konieczność stabilizacji – ile animowanych filmów możemy podejrzewać o takie bogactwo tematów? W połączeniu ze świetną stroną techniczną (najlepsza sierść na rynku) oraz doskonałym polskim dubbingiem (zarówno Kamińska, jak i partnerujący jej Domagała są rewelacyjni) daje to jedną z najciekawszych propozycji w animowanym portfolio Disneya. Jak by to powiedział Pan Be: propozycji nie do odrzucenia.
Michał Walkiewicz - krytyk filmowy, dziennikarz, absolwent filmoznawstwa UAM w Poznaniu. Laureat dwóch nagród PISF (2015, 2017) oraz zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008). Stały... przejdź do profilu